26 czerwca 2009

Garść wspomnień i spełnione jedno marzenie!










Tak się spełniają marzenia....

Garść wspomnień. Sięgam pamięcią końcówki zeszłego lata a początku jesieni. 

Byłam bardzo zmęczona, zniechęcona...ostatkami sił, które wykrzesałam z siebie zadecydowałam: biorę plecak i jadę w świat. I dosłownie tak zrobiłam. Zabrałam ze sobą dobrą koleżankę, plecak z podstawowymi rzeczami tak aby przeżyć: Szczoteczka do zębów, sukienkę, zeszyt do spisywania moich przemyśleń, mapę i mnóstwo adrenaliny. 

Nina, moja dobra koleżanka przyjechała do mnie około północy, spać poszłyśmy około 2 w nocy wstałyśmy około 4 nad ranem co by się nie spóźnić na samolot. Na samolot, który miał nas zabrać na koniec świata. To był nasz pierwszy lot samolotem. Pamiętam że na lotnisku było niewiele ludzi a na dworze nie było zbyt ciepło, więc opatulone w polarach siedziałyśmy na lotnisku. W pewnym momencie uznałam, że warto rozpocząć tę wyprawę od kubka bardzo dobrej kawy...I tak się stało! Od tego momentu kawa była wszędzie i przy każdej okazji...

W samolocie nie było wcale tak fajnie. Ninie się podobało a ja delikatnie mówiąc byłam przerażona. Było wysoko, trzęsło, przypominały mi się wszystkie filmy katastroficzne jakie w życiu widziałam...Za oknem były chmury, chmur, chmury...zabrałam się do czytania książki. Musiałam sie czymś zająć by nie myśleć ile to km nad ziemią jestem. W pewnym momencie Nina pociągnęla mnie za rękaw i powiedziała:patrz za okno! - popatrzyłam, trochę niepewnie bo wysoko...Cudny, przepiękny błękit morza! Na morzu małe statki...nie było już chmur,  słońce odbijało się w morzu. Tego nie można zapomnieć. 

Lądowanie było najgorszym momentem całego lotu. Ciężko to przeżyłam, Nina się delikatnie ze mnie śmiała...miała rację bo wcale nie było tak źle (:

Wylądowaliśmy. Przedarłyśmy się przez tłum ludzi wychodzący z samolotu i stanęłyśmy na płycie lotniska...

BENVENUTO!!!

Rzym. Temperatura powietrza coś około 33 stopni celcjusza - a w Polsce 15 - ha ha!

Nina: Dominika, i co dalej? gdzie idziemy? 

Dominika: Nina, idziemy za ludem, lud wie gdzie idzie....

I tak znalazłysmy plecaki, znalazłysmy wyjście z lotniska na peron pociagu, który zawiózł nas aż do metra. Po podróży trafilyśmy na miejsce naszego noclegu. I kawa!!!! Najlepsza kawa na świecie, w cudnej małej filiżance, czarny włoski skarb. ..

Potem była Florencja, Piza, Siena. Ostia...

Wyjazd miał być spełnieniem jednego małego marzenia. Takiego naprawdę jednego z wielu choć niezwyklego. I był idealny. Spełniło się moje marzenie - wypiłam kawę siedząc na słonecznym Rzymskim placu czytając ksiażki i obserwując dookola tłumy ludzi....

Warto dążyć do tego by spełniać swoje marzenia. 

22 czerwca 2009

Ogniu Ojca - ogrzej mnie...


 
Litania do Boga Ojca

Ojcowskie serce Boga - ukryj mnie
Opieko ojcowskiej miłości - otaczaj mnie
Czułe dłonie Ojca - pieśćcie mnie
Światło Ojcowskich oczu - rozjaśniaj moje ciemności
Dotyku Ojca - uzdrawiaj mnie
Słowo Ojca - stwarzaj mnie na nowo
Ciszo Ojca - obejmij mnie
Duchu Ojca - tchnij na mnie
Synu Ojca - kochaj mnie
Miłosierdzie Ojca - spalaj mnie
Życie Ojca - wskrzeszaj mnie
Miłości Ojca - wyrzeźbij mnie
Ogniu Ojca - ogrzej mnie
Niewinności Ojca - ożyw dziecko we mnie
Pamięci Ojca - czuwaj nade mną
Obecności Ojca - bądź moją otuchą
Słodyczy Ojca - nasyć mnie
Wodo Ojca - wypełnij mnie
Usta Ojca - powiedzcie mi prawdę
Troskliwości Ojca - otwórz mnie na dobroć
Bliskości i bezpieczeństwo Ojca - spłyńcie na mnie
Czystości Ojca - przywróć mi godność
Szlachetności Ojca - bądź moim skarbem
Wrażliwości Ojca - ukaż mi piękno
Delikatności Ojcowska - rozbrajaj mnie
Radości Ojca - stop mój smutek
Łzy Ojca - nawracajcie mnie
Ramiona Ojcowskie - przygarniajcie mnie
Kolana Ojca - bądźcie moim odpoczynkiem
Policzku Ojca - bądź moim portem
Mocy Ojca - bądź moją skałą
Tarczo Ojcowskiej mądrości - uwolnij mnie od głupoty
Czasie Ojca - przepływaj we mnie
Wierności Ojca - ugruntuj mnie
Cierpliwości Ojca - bądź moją ostoją
Tkliwości Ojca - stop moją nieczułość
Wolności Ojca - stwórz we mnie nowe przestrzenie
Cierpienie Ojca - zrób we mnie miejsce na krzyż
Stopy Ojca - kierujcie moimi krokami
Pokoro Ojca - łam moją pychę
Ufności Ojcowska - złóż mnie w twoim sercu
Ojcze, Stwórco - ustalaj granice we mnie
Wolo Ojca - stwórz we mnie zgodę na miłość
Chwało Ojca - objawiaj się we mnie
Ty, który jesteś moim Ojcem 
Ty, który stwarzasz z miłości
Ty, który jesteś dla dzieci
Ty, który całujesz nasze stopy
Ty, który dajesz nieustannie
bądź uwielbiony
bądź wywyższony
bądź ukochany
Abba, ufam Tobie. Wierzę Ci. Kocham Cię. Amen.



4 czerwca 2009

fiat 09

Zdjęcie by DP - no wyszło mi więc sie chwale (-:



1 czerwca 2009

Potrzebne szczęście?

Mam nowy dom. Ale rzeczy te same.Krzyż i ikona od przyjaciół, wenecka maska z placu św. Marka, anioł ze szkła, wschód słońca na płótnie, kilka mądrych książek, trzy pudełka puzzli, ubrania i ten komputer...to wszystko co mam. I tak za dużo.

Przeprowadzka pokazała mi jedno - posiadanie rzeczy jest kłopotliwe...bo problem jest ze spakowaniem, przenoszeniem . Człowiek zamiast zajmować się sprawami ważnymi myśli o tym jak przenieść te wszystkie rzeczy, co zrobić w razie awarii itd...Rzeczy, rzeczy rzeczy- cóż one nam dają?

Poczucie bezpieczeństwa? tylko chwilowe - bo co będzie jak się np. takie komputer zepsuje?!Ostatnio tego doświadczyłam - da się żyć- choć magisterki nie napiszesz... (: 

Poczucie bycia kimś ważnym? - jeżeli to dla kogoś ważne...jednak przemijające szybko

Poprawę nastroju? - to na pewno. Bo nic tak nie poprawia nastroju kobiecie jak kupno nowej rzeczy - co prawda rzecz ta zazwyczaj jest totalnie niepotrzebna ale przyznaje, kupno tej rzeczy pomaga...na chwile.

Rzeczy - sprawa przemijająca.

 Bo do szczęścia potrzebny jest tak naprawdę jeden plecak, a w nim wszystko co ważne dla serca. 

Bo do szczęścia potrzebny jest  Anioł , który zawsze jest przy boku...

Bo do szczęścia trzeba obrać odpowiednią drogę, być czujnym na znaki, otwartym na ludzi...

By dojść do  szczęścia trzeba umieć płakać, tęsknić, "umierać"...

Bo szczęście trzeba czerpać ze Źródła...

Trzeba uwierzyć w MIŁOŚĆ...